Anna Jędrachowicz: „Opieka nad zwierzęciem niepełnosprawnym nie jest czymś strasznym i niemożliwym do zrobienia. Oczywiście jest to spory obowiązek, jednak obserwowanie jak te zwierzęta potrafią się cieszyć życiem, rekompensują czas, jaki trzeba im poświęcić”. [WYWIAD]
O niepełnosprawności czworonogów i opiece nad nimi rozmawiamy dziś z Anną Jędrachowicz – weterynarzem i wolontariuszką w Towarzystwie Przyjaciół Zwierząt „ARKADIA” w Głownie, przewodniczką niepełnosprawnych: Pyziołka, Milki, Fiony, Nali, Lusi, Dyzia, Pioruna, Gapcia, Bezy, Tonika oraz Gutka, Tygryska, Gai, Gucia i Lolka – którzy na co dzień tworzą zgraną drużynę prawdziwych superbohaterów!
Na swoim instagramowym profilu @druzyna_superbohaterow w bio pisze Pani, że „Odczarowujecie zwierzęcą niepełnosprawność”. I rzeczywiście, kiedy patrzy się na Wasze zdjęcia i filmiki, można odnieść wrażenie, że nie tylko odczarowujecie ją, ale i totalnie oswoiliście. Skąd pomysł, aby dzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem w opiece nad niepełnosprawnymi psami i kotami?
Pracując w lecznicy weterynaryjnej, bardzo często spotykam się z sytuacjami, w których zwierzęta z różnych przyczyn stają się niepełnosprawne. W takich momentach właściciele zderzają się z zupełnie nową rzeczywistością i formą opieki nad swoim zwierzęciem. Naszym celem było przedstawienie takiej opieki od kuchni, tak aby właściciele nie przerazili się obowiązkami, które spadną na nich w związku z kalectwem swojego przyjaciela. Niestety zdarzają się również przypadki, że przerażeni właściciele decydują się na eutanazję zwierzęcia. Dlatego wraz z moją mamą chciałyśmy pokazać, że przy niewielkiej pomocy człowieka, te zwierzęta mogą nadal cieszyć się życiem.
Z drugiej strony wiem, ile niepełnosprawnych zwierząt czeka na nowy dom w schroniskach i fundacjach w całej Polsce. One zasługują na kochający dom i opiekę tak samo, jak zdrowe zwierzęta.
Rzeczywiście tworzycie drużynę prawdziwych superbohaterów, którzy każdego dnia udowadniają, że przy wsparciu człowieka, niepełnosprawność nie odbiera im szansy na szczęśliwe życie. Jak zwierzaki trafiły do Pani domu?
W tym momencie pod naszą opieką przebywa 15 zwierząt. Jednak większość z nich jest w różnym stopniu niepełnosprawna:
Kotka Nala była pierwszym zwierzakiem niepełnosprawnym który pojawił się w naszym domu. W wyniku wypadku komunikacyjnego doszło u niej do zwichnięcia kręgosłupa. Trafiła pod opiekę Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt „ARKADIA” w Głownie, w której jestem wolontariuszką. Nala przeszła operację kręgosłupa, jednak szanse aby znów stanęła na nogi były niewielkie. Co gorsza, nie była w stanie samodzielnie się załatwiać i trzeba było ją odsikiwać. Zasugerowano uśpienie kotki, ale postanowiłam, że wezmę ją do siebie. To ona nauczyła mnie opieki nad zwierzętami niepełnosprawnymi. Jeździłyśmy na rehabilitację, bieżnię wodną i miała wykonywaną akupunkturę. Wszystko znosiła dzielnie i z dumą. Obecnie potrafi zrobić kilka kroków, jednak szybciej się suwa;
Pyziołek – został znaleziony nad jeziorem gdy miał dwa miesiące. Był poobijany i miał złamany ogonek. Urodził się z rozszczepem wargi. Jego pyszczek różni się od innych ze względu na wadę wrodzoną;
Milka – sunia była odebrana interwencyjnie z miejsca, w którym poprzedni właściciele nie dawali psom nawet wody. Milka miała uraz kręgosłupa, w wyniku którego doznała paraliżu tylnych kończyn (wypadnięcie krążka międzykręgowego). Natychmiast trafiła do kliniki, w której przeszła operację, a następnie przyjechała do nas;
Fiona – sunia doznała kompresyjnego złamania kręgosłupa, a jej nóżki odmówiły posłuszeństwa. Poprzedni właściciele nie byli w stanie zapewnić jej odpowiedniej opieki i Fionka trafiła do nas. Oprócz problemów z chodzeniem, nie była w stanie kontrolować oddawania moczu i kału. Każdego dnia dzielnie ćwiczyłyśmy i po trzech miesiącach sunia nauczyła się chodu rdzeniowego, czyli wyuczonego, niekontrolowanego przez układ nerwowy. Fiona jest psiakiem pieluszkowym;
Kotka Lusia – trafiła pod opiekę TPZ „ARKADIA” po tym, jak została znaleziona na poboczu. Niestety, w wyniku wypadku komunikacyjnego doszło do złamania kręgosłupa i stała się suwaczkiem. Jest również kotem, który również wymaga odsikiwania;
Dyzio – urodził się ze zwichniętymi łokciami. W wyniku deformacji nie był w stanie unieść się na łapkach i suwał się na wygiętych łokietkach. Jedyną szansą aby mógł się poruszać jak zdrowy psiak była operacja. Właściciele nie zdecydowali się na operację i w wieku sześciu tygodni miał zostać uśpiony. Wtedy trafił do naszego domu. Po operacji uniósł się na łapkach, miał zakładaną ortezę i teraz biega „prawie” jak normalny psiak;
Piorun – trafił do nas, gdy miał zaledwie dwa miesiące – został pogryziony przez większego od siebie psiaka. W wyniku pogryzienia doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego i niestety właściciele zdecydowali się go uśpić. Po rozmowie jednak oddali go pod naszą opiekę – Piorunek jeździ teraz na wózeczku i musi być odsikiwany. Dodatkowo w ostatnim czasie została u niego zdiagnozowana jamistość rdzenia kręgowego i w związku z tym czeka go dalsza diagnostyka, leczenie, a możliwe również, że operacja;
Tonik (którego nazywamy Loki) – jest u nas na tymczasie, ale już chyba dożywotnim – jak zawsze 😊. Został znaleziony na poboczu drogi i trafił pod opiekę TPZ „ARKADIA” w Głownie. W związku z tym, że powłóczył tylnymi łapkami od razu został zawieziony do kliniki, w której przeszedł operację złamanego kręgosłupa. Miesiąc spędził w Centrum Rehabilitacji w Częstochowie i udało się go postawić na nogi. Niestety nie oddaje samodzielnie moczu i również musi być odsikiwany. Oprócz pomocy w załatwianiu, każdego dnia ćwiczymy, aby nie zapomniał w jaki sposób się poruszać.
Dwa miesiące temu pod naszą opiekę trafiły też dwa kolejne psy z problemami okulistycznymi – teraz już czteromiesięczne szczeniaki:
Beza – w typie westa – od urodzenia borykała się z atakami padaczki, które udało się wyeliminować po odpowiednim leczeniu. Oprócz tego, zauważyłyśmy, że suni zdarza się wpadać na przedmioty i po badaniach okulistycznych okazało się, że pomimo tak młodego wieku ma stwierdzoną zaawansowaną zaćmę w obu oczach;
I Gapcio – w typie beagla – również ma wadę wrodzoną wzroku. Piesek cierpi na dystrofię rogówek, przez co jego oczka są niebieskie, zamglone i nie widać w nich źrenic. Jest prawie całkowicie niewidomy.
A jak dogadują się zwierzaki w tak pokaźnym stadku? Czy występują między nimi konflikty czy raczej są zgodne?
Na szczęście nie ma problemu z akceptacją nowych zwierząt, przez rezydentów. Zachowują się tak, jakby to było normalne, że pojawia się nowy gość. Wszystkie żyją w zgodzie. Psy śpią z kotami, bawią się, podsuwają sobie zabawki i myją wzajemnie, a starsze sunie opiekują się młodszymi psiakami. A gdy „młodzież” za bardzo rozrabia, to kotka Nala do nich podjeżdża i robi porządek, rozstawiając ich po kątach!
Pojawienie się w domu niepełnosprawnego zwierzęcia, które jest w 100% od nas zależne, jest na pewno ogromnym wyzwaniem. Wspomniała Pani o Nali, która jako pierwsza pojawiła się w Waszym domu. W którym jednak momencie zrodził się pomysł, aby dać dom tylu niepełnosprytkom?
Jestem wolontariuszką i członkiem zarządu Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt ARKADIA w Głownie. Ratujemy, leczymy i dajemy szansę tym najbardziej potrzebującym zwierzętom. To, że pod mój dach trafił pierwszy niepełnosprawny zwierzak to był przypadek.
Jak wspomniałam, Nala była naszą pierwszą kotką, która przeżyła wypadek i stała się niepełnosprawna. O opiece nad niepełnosprawnymi zwierzętami nie miałam jednak zielonego pojęcia. Ale kiedy dostałam telefon z lecznicy z pytaniem, co robimy dalej – usypiamy czy zabieramy Nalę, bez wahania powiedziałam, że po nią jadę. Tak to się zaczęło.
Szczerze – nie znam dnia ani godziny, w którym pojawiają się kolejne niepełnosprytki. Wszystko dzieje się przypadkowo. Zazwyczaj wygląda to tak, że ktoś przynosi takiego zwierzaka do uśpienia lub trafia do naszego przytuliska po wypadku, wtedy wykonuję szybki telefon do Mamy, zapada decyzja o przygarnięciu takiego zwierzaka i wracam z kolejnym niepełnosprytkiem pod pachą. Wychodzę z założenia, że jeśli radziłam sobie z opieką nad jednym niepełnosprawnym, to kolejne nie stanowią dla mnie żadnej przeszkody.
Opieka nad kilkoma niepełnosprawnymi psami i kotami brzmi jednak jak praca na cały etat. Jak wygląda Wasz zwyczajny dzień?
Przy tak dużej gromadce, rzeczywiście jest to zajęcie na cały dzień, ale przy dobrej organizacji wszystko idzie sprawnie.
Nasz dzień zaczyna się bardzo wcześnie, bo około 6 rano. Zaczynamy od odsikiwania i kończymy również odsikiwaniem koło północy. Codzienne obowiązki to m.in. dzielenie i podawanie leków, wspomniane odsikiwanie zwierzaków po 3-5 razy dziennie, pieluchy, spacery, czyszczenie kuwet, ciągłe zmywanie podłóg, karmienie i rehabilitacja i tak w kółko. Jednak to wszystko przeplata się w ciągu dnia z ogromną ilością zabawnych momentów, smakołyczkami, tuleniem zwierzaków i zabawami z nimi. Dodatkowo dochodzą wyjazdy do specjalistów w całej Polsce. Tak wygląda nasza codzienność, którą oczywiście muszę połączyć z normalną pracą. Ale gdy wracam zmęczona z pracy, wita mnie wesoła gromadka, rozdając masę buziaków na przywitanie. Zwierzaki mają to szczęście, że kiedy wychodzę na osiem godzin do pracy, to Mama zostaje na placu boju, więc nigdy nie są same.
Wspomniała Pani o zabawach, „wesołej gromadce” i „zabawnych momentach”. Mam jednak wrażenie, że większość z nas wyobraża sobie niepełnosprawne psy i koty jako smutne stworzenia. Tymczasem pokazujecie coś zupełnie odwrotnego – one cieszą się życiem, bawią się, funkcjonują tak, jakby nie zdawały sobie sprawy ze swoich ograniczeń. Jak jest w rzeczywistości?
Wszystko się zgadza. Niepełnosprawne zwierzęta nie zdają sobie sprawy ze swoich ułomności. Nie zastanawiają się: „ło matko, teraz jeżdżę na wózeczku, olaboga… co teraz?” Nic podobnego! Piorun na podwórku szaleje jak zdrowy psiak, a jak się rozpędzi, to jest pierwszy pod bramą. Suwaczkowe koty wchodzą na łóżko i suwają za zabawkami. Niepełnosprawność na pewno nie odbiera im radości życia! J
Wasza codzienność wydaje się doskonale zorganizowana – rozkładanie dywaników i kocyków wokół mebli, na które wspominają się niepełnosprawne kotki, garść smakołyków, aby przekonać zwierzaki do ćwiczeń, chowanie kabli, aby pies lub kot z niedowładem tylnych kończyn nie zaplątał się w nie… Da się wszystko przewidzieć czy takich umiejętności nabywa się z czasem, ucząc się na swoich błędach?
Opieka nad niepełnosprytkiem i dostosowanie pod niego mieszkania wygląda troszkę, jak przygotowanie się na raczkujące dziecko. Teraz mam już kilka lat doświadczenia, jednak sama uczyłam się na błędach. Pamiętam dobrze nasze początki i to, jak Nala kilka razy wjechała w kabel od laptopa i w ostatniej chwili go łapałam.
Każdego zwierzaka interesuje coś innego i trzeba przemyśleć, co zrobić, aby nie zrobił sobie krzywdy. To samo dotyczy zabawek. Suwaczki muszą mieć taki plac zabaw, aby mogły do nich dosięgnąć. Nala uwielbia wszelkiego rodzaju kartony, które służą jej jako drapaki. Lusia uwielbia piłeczki i zabawki interaktywne. Piorun bawi się wszystkim jak leci, a rozpędzony obija futryny 😊
Dzisiaj to Pani na swoim profilu opowiada o życiu z niepełnosprytkami i udziela wskazówek ich właścicielom. A czy adoptując niepełnosprawne zwierzaki otrzymała Pani jakieś wsparcie związane z opieką nad nimi czy wszystkiego musiała się Pani uczyć sama? Gdzie szukała Pani informacji?
Wspomniana już Nala trafiła do mnie, kiedy już byłam na studiach weterynaryjnych, więc kwestie medyczne były dla mnie zrozumiałe. Oczywiście nie oszukujmy się, że uczą nas takiej opieki na studiach – nikt nie ma o tym zielonego pojęcia! Wraz z kotem dostałam tylko informację, w jaki sposób uciskać pęcherz. Reszty musiałam się uczyć sama. Filmy na youtube, artykuły, posty osób, które miały takie zwierzęta – z tego czerpałam wiedzę. Dlatego teraz sama staram się dzielić informacjami dotyczącymi opieki nad niepełnosprawnymi zwierzętami – żeby ktoś, kto zderza się z taką sytuacją, mógł wziąć głęboki wdech i przeczytać, jak to wygląda w rzeczywistości.
Dziś już na pewno wiem, że są pewne kwestie, o których trzeba pamiętać podczas opieki nad niepełnosprawnymi psami i kotami: zapas smaczków (aby przekonać je do odsikiwania), częstsze obcinanie pazurów (nie mają możliwości ścierania ich w kończynach porażonych), częstsze czyszczenie uszu (same nie są w stanie się podrapać, ale wykorzystują człowieka i nadstawiają ucho do drapania), kontrola pieluch, aby nie doszło do odparzeń (alternatywą dla pieluch dla zwierząt mogą też być najzwyklejsze pieluchy dla niemowląt lub dorosłych), kontrolne badanie moczu (przynajmniej raz na trzy miesiące), a jeśli trzeba, to dodatkowo badanie biochemiczne krwi i USG. Warto też ogolić zwierzakowi okolice brzucha i nóg, aby sierść przy odsikiwaniu nie była mokra.
A czy jest coś, co Panią zaskoczyło najbardziej, jeżeli chodzi o opiekę nad niepełnosprawnymi zwierzakami?
Nie ukrywam, że największym zaskoczeniem jest dla mnie to, jak szybko adaptują się do nowej rzeczywistości. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie również, ile mam kurzu pod szafkami, bo suwaczkowa Nala i Lusia, regularnie wyciągają na sobie kurz z każdych kątów. Także dodatkowym bonusem adopcji suwaka, jest opcja odkurzania wszystkich zakamarków – my nazywamy je Kotami Roomba 😊
Co jest według Pani najtrudniejsze w takiej opiece i czy zdarzają się trudne momenty?
Dla mnie najtrudniejsze są momenty, w których uświadamiam sobie, że zanim spotkałam te cudowne zwierzęta, musiały one wcześniej przeżyć ogromne tragedie.
Jeśli chodzi o trudne momenty w naszym codziennym życiu, to największą trudnością jest przyzwyczajenie nowego zwierzaka do odsikiwania. Tak jak pisałam wcześniej, początki bywają bardzo trudne i część zwierząt potrzebuje czasu, by zrozumieć, że to stanie się ich codziennością.
Zdarzały mi się już takie początki, że odsikiwanie wiązało się z pogryzionymi dłońmi, krwią, moim potem i łzami z bezsilności. Najczęściej zachowywały się tak na początku półdzikie koty, które starałam się do tego przyzwyczaić. Wystarczy jednak odpowiednia ilość smakołyczków i trochę cierpliwości. Po pewnym czasie następuje dzień, w którym zaczynają rozumieć, że przy każdym odsikiwaniu odczuwają ulgę. Teraz, gdy wołam je na podkład, to przychodzą, rozkładają się i czekają aż to zrobię.
Pewnie sporo obserwujących Wasz instagramowy profil @druzyna_superbohaterow zastanawia się, czy podołałoby opiece nad niepełnosprawnym psem lub kotem. Jakie wskazówki miałaby Pani dla takich osób przed podjęciem decyzji? Jakimi cechami powinien odznaczać się opiekun niepełnosprawnego zwierzaka? I na jakie pytania trzeba sobie odpowiedzieć zanim podejmie się decyzję o takiej niezwykłej adopcji?
Jest jedna najważniejsza rzecz, o której trzeba pamiętać i mieć tego świadomość – są to zwierzęta w 100% zależne od nas. Adopcja lub opieka nad takim zwierzakiem musi być przemyślana i odpowiedzialna. To tyczy się przede wszystkim pomocy w załatwianiu. Trzeba uświadomić sobie, że takie zwierzęta nie załatwią się bez naszej pomocy. Nie można pomyśleć: „aaaa dobra, dzisiaj mi się nie chce” lub: „nie wrócę dzisiaj na noc, jakoś dadzą sobie radę”. Odpowiedzialność, to jest najważniejsza cecha.
Kolejną cechą, którą powinien odznaczać się właściciel to cierpliwość. Opieka nad takim zwierzęciem zawsze wiąże się z pomocą w siusianiu i oddawaniu kału. Część będzie wymagała odsikiwania, a część zakładania pieluch. Każde zwierzę reaguje inaczej na uciskanie pęcherza i trzeba znaleźć najlepszą metodę – Nala i Piorun na przykład bardzo szybko przywykły do odsikiwania. Jeżeli chodzi o Lusię, szukałam najlepszego rozwiązania już przez pół roku. Tonik na początku drapał i gryzł, teraz sam się rozkłada do odsikiwania. W naszym przypadku jest pewne utrudnienie – ja poznaję te zwierzęta w momencie, gdy są już niepełnosprawne. Poznajemy się dopiero po wypadku – nie znają więc zapachów w domu, jeszcze dodatkowo są obolałe (a uciskamy pęcherz w okolicy kręgów, które uległy złamaniu). W połączeniu z tym, że jakaś obca baba uciska pęcherz, to dość dużo wrażeń, jak na pierwsze spotkanie. O wiele prościej jest przekonać do tego wszystkiego zwierzaka, który nas zna.
Przed adopcją każdego zwierzaka – czy to zdrowego, czy chorego, należy również odpowiedzieć sobie na podobne pytania: Czy jestem w stanie dostosować swój plan dnia do jego potrzeb? (odsikiwanie, podawanie leków, masaże itd.), Czy moja praca pozwala mi na adopcję psa/kota? Co zrobię w razie wyjazdów? Będę zabierać go ze sobą czy znajdzie się ktoś kto podczas mojej nieobecności zajmie się nim? Czy jestem wystarczająco cierpliwy, by nauczyć się współpracować z niepełnosprawnym zwierzęciem? Czy znajdę czas na wizyty u specjalistów/rehabilitację? Sporo osób zadaje sobie też pytanie, czy podoła finansowo opiece nad niepełnosprawnym zwierzakiem – to jedna z najważniejszych kwestii, jednak zawsze można wspomóc się zbiórkami. Proszenie o pomoc to nie wstyd, wstydem jest uśpienie przyjaciela, nie dając mu szansy.
Opieka nad zwierzęciem niepełnosprawnym nie jest jednak czymś strasznym i niemożliwym do zrobienia. Oczywiście jest to spory obowiązek, jednak obserwowanie, jak te zwierzęta potrafią się cieszyć życiem, rekompensują czas, jaki trzeba im poświęcić.
Drużynę Superbohaterów możecie obserwować na ich instagramowym profilu: @druzyna_superbohaterow oraz na Facebooku: @Drużyna superbohaterów
Zachęcamy też do wsparcia finansowego Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt „Arkadia” w Głownie – to miejsce, w którym liczy się każdy zwierzak i każdy z nich dostaje szansę na nowe, lepsze życie:
Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt „Arkadia” w Głownie
ul. Sporna 3
95-015 Głowno
nr konta: 49 8787 0000 0024 6482 2000 0001
W tytule: Darowizna dla drużyny superbohaterów
PayPal – przytulisko@przytulisko.glowno.pl