Mateusz Topolanek: „Jak chyba w każdym sporcie, czasem najtrudniej po prostu wstać z kanapy i wyjść na trening, zwłaszcza że trenujemy często przy kiepskiej pogodzie, wcześnie rano (…) Zadowolony pies po treningu jest jednak najlepszą nagrodą i na koniec zawsze stwierdzamy, że było warto”. [WYWIAD]
O bikejoringu – sporcie zaprzęgowym łączącym dwie pasje – rower i psy, rozmawiamy z Mateuszem Topolankiem – właścicielem Piespodzianki i sklepu internetowego Piespodzianka.pl z naturalnymi karmami i przysmakami dla psów.
Kiedy oglądamy Pana relacje na Instagramie, zawsze jesteśmy pod wrażeniem prędkości, jakie osiągacie z Zumą. Dlatego od razu zapytam, jak to jest mknąć 45km/h na rowerze z psem i czy zdarzało się Wam jeszcze szybciej?
Zuma nie jest typem sprintera, więc takie prędkości to dla nas rzadkość, natomiast nawet przy mniejszych prędkościach, jeśli teren jest trudny, to można poczuć spory zastrzyk adrenaliny. Strome zjazdy, ostre zakręty, korzenie, czy inne nierówności zmuszają do ciągłego utrzymywania koncentracji. W tym sporcie najważniejsze jest odpowiednie rozłożenie sił i utrzymanie stałego tempa na całej trasie, a to wbrew pozorom to dużo trudniejsze, niż krótki sprint z górki.
A co takiego niezwykłego jest w tym sporcie? Dlaczego zainteresował się Pan właśnie bikejoringiem?
Bikejoring poznałem, kiedy w naszym domu pojawiła się Zuma. Zuma jest bardzo aktywnym psem, który ma w sobie ogromne ilości energii i jeśli nie spożytkuje ich w kontrolowany sposób, to ma skłonności destrukcyjne – przekopany ogród, zniszczenia w domu, typowe objawy znudzonego husky. Bikejoring stał się dla nas idealnym sposobem na rozładowanie energii, a z czasem wkręciliśmy się na tyle mocno, że teraz każdą wolną chwilę wykorzystujemy na trening. Jest to też forma aktywności, która buduje bardzo silną więź z psem, wspólne zaufanie i szacunek.
No właśnie, skoro o treningach mowa, to jak one wyglądają? Jak często trenujecie?
My jeździmy typowo rekreacyjnie, treningi mają przede wszystkim być dla nas obu dobra zabawą, natomiast nawet na takim poziomie, kiedy zbliżają się zawody, to staramy się przygotować najlepiej, jak potrafimy.
Trenujemy z Zumą zwykle dwa, trzy razy w tygodniu, choć nie zawsze czas na to pozwala. Trenujemy przede wszystkim jesienią, zimą i wczesną wiosną, kiedy temperatury są dla psa komfortowe. Treningi, kiedy jest zbyt ciepło, mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku, dlatego na przykład latem trenujemy bardzo wczesnym rankiem. Jeździmy też niezależnie od pogody, również w deszczu, czy śniegu – trzeba się tylko do tego przyzwyczaić i oczywiście odpowiednio ubrać. W treningi wplatamy elementy typowo sportowe, jak interwały polegające na krótkich, około 1 km sprintach przerywanych krótkim odpoczynkiem, czy treningi siłowe.
A jakie trasy są najlepsze do bikejoringu – te całkiem proste i równe czy może bardziej zróżnicowane?
Jeździmy na różnych trasach, ale zawsze w lesie, lub na polnych drogach. Na treningach staramy się ćwiczyć różne elementy, dlatego czasem jeździmy po trasach technicznych – ciasnych i krętych, a czasem po trasach z podjazdami i górkami, żeby ćwiczyć siłę i wytrzymałość.
A czy macie już swoje sprawdzone tereny, gdzie trenujecie, czy stale poszukujecie fajnych miejscówek do treningów?
Mamy kilka stałych tras i w zależności od pory roku dobieramy je pod względem długości i poziomu trudności. Warto jednak szukać nowych miejsc do treningów, żeby stawiać sobie nowe wyzwania. Psy często biegną na pamięć, dlatego warto zmieniać trasy, żeby pracować nad komunikacją i współpracą.
Jakie rady miałby Pan dla kogoś, kto chciałby spróbować ze swoim psem bikejoringu? Czy ciągnięcia można nauczyć każdego psa? Czasem słyszy się, że jest to sport właściwie zarezerwowany dla alaskanów, samoyedów i greysterów.
Jeśli mówimy o rekreacji, to rasa nie ma tu większego znaczenia. Jeśli nie ma przeciwskazań zdrowotnych i sprawia to przyjemność psu, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby próbować wspólnej jazdy na rowerze. Inaczej sprawa wygląda w przypadku wyczynowego uprawiania bikejoringu. Wbrew pozorom to nie rasy północne są tu liderami, a wręcz przeciwnie, zwykle zamykają stawkę za rasami typowo sprinterskimi, czyli np. greysterami. Dopiero w sportach zaprzęgowych na długich dystansach husky rozwijają skrzydła.
Każdemu, kto chce spróbować bikejoringu polecam także nawiązać kontakt z ludźmi, którzy już trenują. Kluby większe i mniejsze są praktycznie w całej Polsce. My z Zumą trenujemy ze znajomymi z klubu Wataha Północy. Wsparcie bardziej doświadczonych osób, ich wiedza i możliwość wspólnego trenowania są nieocenione! Właściwie to tylko dzięki klubowiczom nauczyliśmy się tego, co dziś umiemy.
Czy przed rozpoczęciem przygody z bikejoringiem należy wcześniej zasięgnąć opinii weterynarza? Na co powinniśmy zwrócić uwagę, jeżeli chodzi o zdrowie psa?
Do rekreacyjnej jazdy na rowerze z psem trzeba przede wszystkim upewnić się, że jest to forma aktywności, która psu sprawia przyjemność i nie ma do jej wykonywania żadnych zdrowotnych przeciwskazań. Poza standardowymi badaniami, które od czasu do czasu powinno wykonać się każdemu psu zwykle bada się jeszcze stawy (biodrowe, kolanowe, łokciowe) i serce. Pozostałe ewentualne badania zależą od rasy psa i powinny być konsultowane z weterynarzem lub psim fizjoterapeutą. Jeśli wszystko jest ok, można zaczynać treningi.
A jak właściwie trenować bikejoring, aby nie zaszkodzić psu?
Przede wszystkim trening musi być dla psa przyjemny, pies musi kończyć go z niedosytem, bo jeśli przesadzimy, to szybko się zrazi. Zaczynamy od krótkich dystansów, po kilkaset metrów i w miarę postępów stopniowo je wydłużamy. Dla bezpieczeństwa psa i swojego warto też zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. O ile jeździć możemy w zasadzie na każdym sprawnym techniczne rowerze, to dobrze jednak zakupić wysięgnik, który zapobiega wkręceniu się smyczy w koło, odpowiednie szelki tzw. sledy i amortyzowaną smycz. Dla siebie obowiązkowo kask.
Kiedy patrzy się na tak widowiskowy sport, jakim jest bikejoring, można odnieść wrażenie, że kontuzje u ludzi i psów zdarzają się dosyć często…
Wbrew pozorom są to raczej sporadyczne sytuacje. Znamy możliwości swoich psów i to ich dobro jest dla nas najważniejsze. Nie zmuszamy ich do pracy. Jeśli pies nie chce biec, to nie jedziemy na siłę. Dzięki temu jeśli kontuzje się zdarzają, to są raczej wynikiem upadku, niż np. przetrenowania.
A czy jest coś, co sprawia największą trudność w tym sporcie?
Jak chyba w każdym sporcie, czasem najtrudniej po prostu wstać z kanapy i wyjść na trening, zwłaszcza że trenujemy często przy kiepskiej pogodzie, wcześnie rano i zwykle dojazd na trasy trwa znacznie dłużej, niż sama jazda z psem. Zadowolony pies po treningu jest jednak najlepszą nagrodą i na koniec zawsze stwierdzamy, że było warto.
Na zdjęciach i relacjach rzeczywiście widać, że Zuma podczas treningów jest w swoim żywiole i że tworzycie bardzo zgrany zespół. A jaka Zuma jest na co dzień?
To typowy wulkan energii, wszędzie jej pełno, uwielbia zabawę, ale najlepiej czuje się wśród swoich. Jest też typową “atencjuszką” i typowym husky, upartym, niezależnym i mądrym. Jak każdy właściciel psa powiem bez wątpliwości, że jest najlepszym psem na świecie😉
A zdjęcia i relacje ze wspólnych treningów Mateusza i Zumy możecie oglądać na https://www.instagram.com/mateusz_top/