Ten tydzień należy do wielorasowych piesków, które związane są z naszą marką – chcemy Wam przybliżyć historie uroczych mieszańców, które zerkają na Was z naszej strony internetowej i które widzicie na reklamach nutriWILD.
Dziś posłuchajcie Daisy – pełną gracji, przeuroczą seniorkę, która zerka na nas z reklam nutriWILD. Oto jej historia:
„Nazywam się Daisy, po księżniczce. Moja ukochana pani od razu dostrzegła we mnie szlachetne geny. Mój pierwszy lekarz twierdził, że mam coś z owczarka szetlandzkiego, inny z kolei uznał, że moja babka musiała należeć do papillonów. Prawda jest taka, że jestem szlachetną kundelką. Psią feministką i –podobnie jak moja pani – zawsze jasno i głośno wyrażam swoje zdanie. Żadna inna panna na dzielni nie ma ze mną szans. Wyraźnie zaznaczyłam swoje granice i tego się trzymam.
W mojej rodzinie jestem od trzynastu lat. Zabrali mnie z bidula. Wyglądałam wtedy strasznie – miałam zmierzwione futro, zielone od płynów odkażających, którymi mnie spryskano. Oni pojawili się pewnego wiosennego dnia, kiedy już właściwie straciłam nadzieję na normalny dom. Gdy zobaczyłam ich zza krat, mężczyznę, dziecko i kobietę, poczułam, że muszę o nich zawalczyć. Podbiegłam do krat i zaczęłam głośno szczekać, brutalnie odganiając pozostałe suki. Jedną nawet ugryzłam w kark – w końcu walczyłam o przeżycie. Gdy zabrali mnie z klatki do biura schroniska, od razu wskoczyłam tej miłej pani na kolana, żeby wiedziała, jak bardzo mi na niej zależy. Wtuliłam się w nią całą sobą, chociaż wiem, że mój zapach musiał być wtedy odrażający. Gdy wychodziłam z bidula, nie posiadałam się ze szczęścia. Wsadzili mnie do auta i zabrali do domu. Mojego domu.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, rozpędziłam się i wskoczyłam na pluszową kanapę. Rozłożyłam się na grzbiecie i wyciągnęłam łapy do góry, żeby zrozumieli, jak bardzo jestem im wdzięczna. Pani śmiała się i mnie tuliła. Mężczyzna i chłopiec również. Tak bardzo ich pokochałam. Od pierwszego dnia poczułam się kochana i akceptowana. Wybaczają mi wszystko. Fochy, zjedzone buty, rozrzucone po domu śmieci, skradzione świąteczne pierniki ukryte w doniczkach albo pod ich poduszkami, wykradzione z plecaka kanapki.
Ostatnio trochę chorowałam i nie mogłam w nocy spać. Wstawali wtedy do mnie na zmianę, wychodzili na wały w środku nocy. Bardzo mnie kochają, a ja ich. Czuję, że mam swój dom. Odstąpili mi nawet jeden fotel – duży, bujany. Czasami tylko goście zapominają, że nie wolno im na nim siadać.
Jestem inteligentna, znam swoją wartość, byle komu nie dam się dotknąć, a już tym bardziej zbliżyć. Aktualnie mam jednego kochanka – przystojnego boksera Baltazara. Jest bardzo męski – młodszy, ale niezwykle szarmancki. W jego obecności czuję się cudownie, ale mojego szczęścia i poczucia wartości nie uzależniam od facetów. Zawsze jestem sobą. Mam głowę wysoko uniesioną do góry, ogon napięty niczym pióropusz i dumnie kroczę po ulicy”.
Dziękujemy Małgorzacie Kolankowskiej – opiekunce Daisy – za przetłumaczenie historii opowiedzianej psim językiem.